Dbanie o relacje w rodzinie to ważna umiejętność. Mam tu na myśli zarówno obszar między parterami, jak i współistnienie dorosłych i dzieci. Świetnym sposobem na zintensyfikowanie wspólnych doświadczeń są wyjazdy.
Gdy podróżujemy z dziećmi mamy okazję zobaczyć ich w zupełnie innych okolicznościach niż w domu, towarzyszyć im w odkrywaniu nowych miejsc, poświęcić 100% uwagi. Spędzając czas z parterem bez dzieci, można odetchnąć od codziennej rutyny, znów stać się parą (a nie tylko rodzicami), skupić się na swoich potrzebach i trosce o tę drugą osobę.
Mówi się, że podróże kształcą. Nie chodzi tu jedynie o poznawanie nowych miejsc, kultur, czy zabytków. To także poznawanie siebie i swoich najbliższych. Oderwanie się od codziennych obowiązków daje okazję skupienia się na zupełnie innych obszarach, docenienia tego, czego nie widać na co dzień, zauważenia i zatroszczenia się o to, o czym w codziennym pędzie zapominamy lub na co nie mamy czasu.
Poniższa relacja to opis właśnie takiego regenerującego wypadu we dwoje.
Krótki, a do tego najchętniej całkiem spontaniczny wypad, to mój sposób na naładowanie baterii i dbanie o związek. Każdy czas może być dobry na taką chwilę we dwoje. Jesień ma dodatkowo to do siebie, że poza pięknymi wrażeniami estetycznymi, można liczyć na mniejsze tłumy, a gdzieniegdzie również na niższe ceny.
Roztocze to kraina pięknych lasów. Jesienne krajobrazy zapierają dech w piersiach, zachęcając do spacerów, pieszych wycieczek i wypraw rowerowych. Nasze krótkie, czterodniowe wakacje, skupione były wokół wycieczek rowerowych, ale Roztocze to także świetne miejsce na rodzinne eskapady z dziećmi.
Bazą wypadową naszej wyprawy stał się przytulny Hotel Ratuszowy w Zamościu. Kameralny, z doskonałą restauracją (co ma szczególne znaczenie, gdy zmęczeni po całodniowej wyprawie nie mamy już sił na kolację na mieście), z miejscem dla przechowania rowerów, skąd do Rynku dosłownie „rzut beretem”.
Pierwsze rowerowanie zaczęliśmy w Józefowie, a potem przejechaliśmy przez piękną Puszczę Solską. Początek wyprawy prowadził asfaltową ścieżką przez las, idealnie nadającą się też dla rowerów z przyczepką czy dziecięcym fotelikiem, potem mostem nad rzeką Sopot, aż do Borowych Młynów. Tam asfalt zamieniliśmy na leśną, częściowo piaskową drogę, którą dotarliśmy do Suśca. Koło do Józefowa zamknęliśmy bocznymi, lokalnymi drogami, delektując się widokami, kolorami i ciszą.
Drugi dzień rozpoczęliśmy w Zamościu, kierując się ścieżkami rowerowymi w kierunku Zwierzyńca. Przejechaliśmy malowniczy Roztoczański Park Narodowy, dotarliśmy nad Stawy Echo, a potem trasami rowerowymi pognaliśmy przez Sochy i Szozdy. Sporo ścieżek przez las, polne drogi, a czasem niestety piaski. Mimo niedzieli, na ścieżkach spotkaliśmy nielicznych rowerzystów, więcej ludzi za to na szlaku do Stawów Echo. Wróciliśmy przez Szczebrzeszyn, eksplorując fragmenty trasy „green velo” (nie do końca dobrze oznaczonej).
Po przejechaniu ponad 90km poprzedniego dnia, dzień trzeci spędzamy bez dwóch kółek, eksplorując okolicę autem. Odwiedzamy Szlak Szumów w Rezerwacie „Nad Tanwią” pokonując blisko 10 km pieszo, w naprawdę urokliwych okolicznościach przyrody. To świetna trasa na rodzinną wycieczkę, nawet z małymi dziećmi. Co prawda wózek nie sprawdzi się w tych warunkach, ale sprawdzoną alternatywą na „off-road” jest chusta do noszenia dzieci albo nosidło ergonomiczne (chusty i nosidła są dostępne do pożyczenia w Naszej wypożyczalni). Na trasie można znaleźć wygodne miejsca do odpoczynku ze stolikami i ławkami.
W Krasnobrodzie oglądamy opustoszały zalew (wakacyjny kurort wodny, w którym w październiku nie ma nawet gdzie kawy wypić 🙂 ). Po drodze posilamy się pysznym roztoczańskim pstrągiem, serwowanym w cieniu zabytkowego drewnianego Młyna wodnego w Bondyrzu. Przed Zwierzyńcem warto, jak słyszeliśmy, zaglądnąć do skansenu Zagroda Guciów, niestety nam się nie udało, jako że skansen – podobnie jak muzea – w poniedziałki jest nieczynny. Odwiedzamy też kościół na wodzie w Zwierzyńcu oraz pomnik upamiętniający wytępienie Szarańczy.
Ostatni dzień to znowu rowerowanie, ostatnie chwile łapania zapachu grzybów w lesie, szumu liści pod kołami i pięknych widoków okolicy.
Podsumowując – jesień na Roztoczu oczarowuje!
Spokój, cisza, piękne kolory i brak turystów dają szansę na prawdziwe oderwanie się od codzienności i hałasu. Latem podobno bywa tu gwarno i gęsto, dlatego dobrze jest wybierać, jeśli to tylko możliwe, spokojniejsze terminy. Warto zaglądnąć na Roztocze. Mam nadzieję, że to nie była nasza ostatnia wizyta w tamtych okolicach.
Aha, prawie zapomniałam o pięknym Zamościu, „mieście idealnym” według renesansowych, włoskich teorii. Stare Miasto zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Pozostałe przydatne linki: